Poczytalny.net

Blog. Popkulturowo, ironicznie i nie zawsze z pierwszej ręki

Film

Stranger Things 4

źródło: materiały prasowe Netflix

Czy pamiętacie jeszcze jak się pojawili? Przez nikogo nieoczekiwana historia osadzona w małomiasteczkowych latach 80 Ameryki. A mimo to tak żywa. Tak odświeżająca i dziwnie znajoma, tak autentyczna i tak nierealna zarazem. Świat tak kingowski, jak tylko King mógłby stworzyć, a jednak prócz konwencji niemający z mistrzem grozy niczego wspólnego. Stranger Things, bo o nich mowa, powracają z czwartym sezonem w wielkim stylu.

Higher, further, faster baby

Jeśli ktokolwiek wątpił w zapewnienia braci Duffers, że finałowy sezon będzie nową Grą o Tron, może szykować się na spacer, któremu towarzyszyć będzie znajome Shame on You. Poprzedni sezon był dobry. Podobnie jak dwa poprzednie ustawił poprzeczkę w zupełnie innym miejscu. I dokładnie to samo robi sezon nr 4.

Ależ oczywiście, że nie powiem ani słowa na temat fabuły. Jeśli ktoś lubi spoilery i to czyta, to znaczy, że sam potrafi sobie wygooglać co go interesuje, choć zdecydowanie nie polecam. Uwielbiam doświadczać opowiadanej historii i doceniam bardzo każdy napotkany spoiler alert. Dlatego mogę powiedzieć jedynie, że to co otrzymujemy tym razem zapewnia pełen kalejdoskop emocji. I nie chodzi tylko o efekt wow. Ten oczywiście też nam towarzyszy, ale przyprowadził kumpli. Mamy zażenowanie, niezadowolenie, nadzieję, radość, niedowierzanie, uśmiech, sarkazm, złość, rozczarowanie… a to dopiero pierwsza połowa!

Każdy z odcinków trwa dobrze ponad godzinę i każdy z nich został dopieszczony w najdrobniejszych detalach. Ponownie towarzyszy nam świetna ścieżka dźwiękowa, a pracy kamery i efektów specjalnych nie powstydziłby się niejeden film. No i jest dużo bardziej krwawo i mrocznie. Gdyby Derry mogło wylewać się z telewizora, wyglądałoby dokładnie tak.

Jeśli przypadły ci do gustu poprzednie sezony Stranger Things – bez obaw, nie jest to Dom z Papieru. Jest również dobrze jak wcześniej. Tylko lepiej. Więcej. Mocniej. Pod każdym względem.

fot.: materiały prasowe Netflix

źródło: YouTube

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *